Kto nigdy nie miał bólu głowy – ręka do góry! Tak myślałem, niewiele tych rąk w górze… Większość z nas miewa bóle głowy. Może to być migrena. Choroba tajemnicza, o nie do końca wyjaśnionej przyczynie. W przeszłości uważano, że arystokracja ma migrenę, a zwykłych ludzi po prostu boli głowa. To mit – choroba ma tak duży zasięg, że zalicza się ją do jednej z najczęściej występujących w populacji schorzeń. Czy wiecie, że w Polsce migrenowe bóle głowy miewa ok. cztery miliony osób? Ta liczba robi wrażenie…

Na migrenę cierpi co 4 pacjent

Spróbujmy ustalić, czy też zaliczacie się do tej „arystokratycznej” grupy. Jeśli wasz ból jest silny lub bardzo silny, pulsujący, jedno lub obustronny, trwa przynajmniej kilka godzin, często towarzyszą mu nudności, wymioty, nadwrażliwość na światło, dźwięki i zapachy – możecie podejrzewać u siebie migrenę. U niektórych z was może pojawić się jej zapowiedź w postaci aury, na którą składają się m.in. niestabilność obrazu, mroczki, zygzaki i błyski przed oczami, czasem drętwienie kończyn (migrena z aurą).

Sam ból jest tak uporczywy, że chory jest niemal całkowicie wyłączony z życia codziennego, nie jest w stanie podjąć jakichkolwiek czynności, nie może pracować. Dlatego chorzy w czasie ataku wybierają pozycję leżącą, zaciemnione, wyciszone pomieszczenia. Dla nich to jeden, dwa dni „wyjęte z życiorysu”.

Migrena może występować rodzinnie

Napady bólu mogą występować kilka razy w roku, czasem kilka razy w miesiącu, w skrajnych przypadkach przez większą część miesiąca (migrena przewlekła). Choroba może występować rodzinnie.

Ktoś może powiedzieć „to tylko ból głowy”. Nieprawda! Wykazano, że migrena upośledza wydajność pracy, ogranicza codzienną aktywność w sferze rodzinnej i towarzyskiej oraz powoduje u chorych złą jakość życia. Strach przed niespodziewanym wystąpieniem następnego ataku oraz ciągłe myślenie o unikaniu czynników wywołujących, zakłócają normalne funkcjonowanie.

Migrena to problem także osób z najbliższego otoczenia chorej osoby

Choroba wpływa również na rodzinę chorego, powodując stres i frustracje, zaburzając relacje rodzinne. Powtarzająca się absencja w pracy może prowadzić do poczucia winy, niskiej samooceny, braku zaangażowania i nieodczuwania satysfakcji z pracy. Z badań wynika, że osoby z migreną często wykonują pracę poniżej swoich możliwości i kwalifikacji, nie rozwijając się zawodowo, co w przełożeniu na całe ich życie generuje konkretne straty finansowe. Wszystko to może prowadzić do depresji. Bardzo często pacjenci nadużywają leków przeciwbólowych co może powodować, na zasadzie błędnego koła, bóle głowy polekowe. I to nie koniec negatywnego wpływu choroby na życie – migrena zwiększa ryzyko wystąpienia innych chorób np. udaru mózgu u młodych kobiet. Reasumując, to nie „zwykły ból głowy”, ale przewlekła, obniżająca jakość życia choroba.

Pokazuje to dobitnie badanie ankietowe przeprowadzone przez WHO – ciężką migrenę oceniono w nim jako jedną z chorób przewlekłych wywołujących największą niepełnosprawność, podobnie jak porażenie czterokończynowe. To zaszeregowanie sugeruje, że w ocenie WHO dzień ciężkiego napadu migreny jest przyczyną takiej samej niepełnosprawności jak dzień przeżyty przez pacjenta z porażeniem czterokończynowym.

Co trzecia osoba nie jest świadoma, że choruje na migrenę

I tu pojawia się paradoks. Po pierwsze, co trzecia osoba nie jest świadoma swojej choroby, nie wie, że ma migrenę. Większość nie szuka profesjonalnej pomocy. Część chorych sama stawia sobie diagnozę migreny – podczas gdy na wizycie u neurologa okazuje się, że to nie migrena tylko inny typ bólu np. napięciowy ból głowy. Spotykam się z opiniami: „nikt mi nie pomoże, nawet neurolog”, „ babcia miała migreny, mama miała migreny, ja też muszę cierpieć z tego powodu, nic się nie da zrobić…”, „migreny nie można wyleczyć”, „ nie będę się truła lekami”. Niestety, czasem sami lekarze bagatelizują problem tłumacząc pacjentowi, że „taka jego uroda” i że „musi przyzwyczaić się do bólu”. Część pacjentów po jednej przypadkowej wizycie u lekarza zniechęca się i nie kontynuuje leczenia. Czy słusznie?

Brak skutecznego leczenia przerywającego napady, po pewnym czasie może doprowadzić do wzrostu częstotliwości ataków bólu, a ostatecznie do codziennego bólu głowy. Biorąc pod uwagę wszystkie możliwe negatywne konsekwencje choroby, wniosek nasuwa się sam – migrenę trzeba diagnozować i leczyć! Co więcej – postęp w neurologii sprawił, że aktualnie mamy do dyspozycji wiele różnych skutecznych metod leczenia, obejmujących nie tylko „zwykłe” leki przeciwbólowe (te najczęściej są w migrenie nieskuteczne). Możemy zastosować tryptany, czyli leki dedykowane migrenie (nie działają przeciwbólowo tylko przeciwmigrenowo), które mogą przerwać napad bólu – tego typu leki są coraz bardziej dostępne, również cenowo – w zależności rodzaju migreny i zasobności portfela można dobrać odpowiedni preparat. W migrenie przewlekłej, z częstymi atakami, skuteczne jest leczenie profilaktyczne (codzienne przyjmowanie leków zmniejszających liczbę napadów migreny). Migrenę przewlekłą można też leczyć wstrzyknięciami toksyny botulinowej (botox) – jest to metoda bardzo skuteczna , niestety barierą w jej stosowaniu jest koszt leczenia. Wspomagająco może zadziałać psychoterapia lub akupunktura. Dla wielu pacjentów najważniejsza jest rozmowa z lekarzem, upewnienie się że „nie mam guza mózgu”, wyjaśnienie istoty choroby, przedstawienie możliwości terapii. Czasem sama modyfikacja diety, unikanie niektórych pokarmów, rozpoczęcie aktywności fizycznej, zmiana przyzwyczajeń, trybu życia może mieć znaczny pozytywny wpływ na chorobę.

Drodzy „migrenicy” – nie bójcie się lekarza neurologa! Nie lekceważcie swojej choroby! Poznajcie ją, rozpocznijcie leczenie, żyjcie pełnią życia. To prawda , że migreny nie da się całkowicie wyleczyć, można jednak złagodzić jej objawy, zmniejszyć liczbę ataków. Celem jest poprawa jakości życia.
Wbrew stereotypom – migrena jest chorobą, nad którą można zapanować, jednak aby to osiągnąć, ważna jest współpraca z lekarzem specjalistą, stosowanie zaleconych leków, modyfikacja stylu życia.